Chłopiec z latawcem

   Jestem wielką miłośniczką książek. Praktycznie nigdy nie robię sobie przerw od czytania. Kiedyś już pisałam o książce, która bardzo mnie poruszyła - "Tysiąc wspaniałych słońc". Byłam nią tak bardzo zafascynowana, że postanowiłam sięgnąć po więcej propozycji tego autorka. Khaled Hosseini jest amerykańskim pisarzem afgańskiego pochodzenia. Do tej pory napisał trzy książki (wszystkie przeczytałam i mam na swojej półce w domu).
   Dziś chciałam opowiedzieć o książce pt. "Chłopiec z latawcem".
   Piękna opowieść - nie wiem czemu, ale wszystkie dzieła pana Hosseiniego są dla mnie piękne. Historia dwóch chłopców, którzy przyjaźnili się i wychowywali w jednym domu. Byli braćmi, ale o tym nie wiedzieli. Jeden był synem pana domu, bogatego i wpływowego przedsiębiorcy, drugi ich lokaja, biednego i niewykształconego chłopa.
   Pewnego dnia, Amir (bogatszy z chłopców) jest świadkiem gwałtu na swoim bracie Hassanie. Nie zainterweniował, pozwolił, aby zbiry go skrzywdziły. Nigdy więcej nie wracał do tego wydarzenia, nie przyznał się do tego co widział. Bardzo to na nim ciążyło. Zaczęły się w nim rodzić nieznane uczucia, zwłaszcza wówczas, kiedy bogaty ojciec, który wiedział, że Hassan jest jego synem, zaczął faworyzować i troskliwie zajmować się swoim drugim dzieckiem. Amir uknuł podstęp, który spowodował, że Hassan oraz jego przyszywany tata musieli opuścić dom.
   Opowieść toczy się w Afganistanie, pięknym, spokojnym i radosnym. Jednak jak wszyscy dobrze wiemy zaczęło się zmieniać. Pojawiły się wojny, brutalność, niesprawiedliwość... Amir i jego ojciec musieli uciekać. Wyjechali do Stanów Zjednoczonych. Tam próbowali sobie ułożyć życie na nowo. Amir poszedł na studia, został pisarzem. Ojciec otworzył kramik na bazarku. Panowie poznali afgańską rodzinę, zaprzyjaźnili się z nią. Wśród jej członków była Soraya, którą Amir pokochał i ożenił się z nią.
   Ojciec Amira zmarł. Po kilku latach dostał on list z Afganistanu, od bliskiego przyjaciela swojego taty. Był umierający i prosił, aby Amir przyjechał go odwiedzić i się pożegnać. Gdy spotkali się po latach, Rahim wyznał, że on i Hassan byli spokrewnieni. Jak się okazało jego brat już nie żył, zabili go talibowie, ale na świecie był jego syn - Sohrab. Rozpoczęła się wielka walka o małego chłopca. Dziecko było bardzo skrzywdzone emocjonalnie, przerzucano go z sierocińca do sierocińca, mało mówił, był cichy i skryty. Gdy Amir go odnalazł, Sohrab był "pod opieką" talibów.
   Kiedy okazało się, że Sohrab nie ma w Afganistanie żadnej rodziny, Amir postanowił zabrać go do Ameryki. Od lat starał się z żoną o potomka, ale Soraya była bezpłodna. Pomyślał, że to dobry pomysł. Widział w tym odkupienie win dla siebie za to, co przed laty wydarzyło się Hassanowi. Nie pomógł własnemu bratu, ale mógł pomóc jego synowi, swojemu bratankowi. Proces adopcyjny nie był łatwy, afgańska biurokracja jest trudna, mozolna, a czasami nawet bezsensowna. Jednak Amir zabrał Sohraba do Stanów.
   Na tym kończy się książka. Początki pobytu w Ameryce nie były łatwe, bo Sohrab zamknął się w sobie i przestał całkiem mówić. Jednak powieść kończy się sceną puszczania latawców. Była to wielka tradycja w Afganistanie, prawdziwe zawody. Zwycięzca był podziwiany i szanowany. Naturalnie w Stanach nie nadawano temu tak wielkiej wagi, ale Sohrabowi bardzo się spodobało. Uśmiechał się i nawet przemówił podczas całej zabawy.
   Nie najlepiej potrafię opowiadać o przeczytanych książkach, ale mam nadzieję, że choć trochę zachęciłam do przeczytania tej niesamowitej i wzruszającej książki o przyjaźni i miłości. Jest to oczywiście wielki skrót, wiele scen pominęłam. Mimo iż mój opis nie wyszedł zbyt ciekawie, to naprawdę gorąco polecam "Chłopca z latawcem".


Twitter

   Witajcie! 
   Rzadko tu ostatnio zaglądam, a zdaje się, że i Wy zapomnieliście o tym blogu :) Mówi się trudno i żyje się dalej. Być może zacznę tutaj częściej zaglądać ;) 
   Tymczasem chciałabym poinformować, że założyłam konto na twitterze i może się tak zdarzyć, że będę tam informowała o nowych postach na blogach. :)