Hala Madrid!

   Yes, yes, yes!!!
   Był strach i zgrzytanie zębami. Był ligowy falstart (remis z Walencją i porażka z Getafe). Była porażka w pierwszym meczu Super Pucharu Hiszpanii na Camp Nou... Można powiedzieć, że było wszystko, bo nawet Mou czepiał się sędziów :P Real Madryt nie powalał swoją grą, większość piłkarzy myślami była jeszcze na wakacjach. Ale wrócili! Wrócili i to w wielkim stylu!
   Wczorajszy mecz na Santiago Bernabeu był czystą poezją w wykonaniu Królewskich, a zwłaszcza pierwsze 35 minut tego meczu. Wreszcie się przebudzili i pokazali na co ich stać. Zdobyli piękne bramki, wykorzystali błędy rywala, dominowali w środku pola, no i Iker <3
   Ale Pipita... Eh, Gonzalo... Ale i tak Cię kocham! :)
   Wydaje się, że wreszcie wracamy na właściwie tory; mam taką nadzieję, ale wiadomo - nie szalejmy z powodu jednego dobrego meczu (chociaż tak strasznie mi ciężko przestać się uśmiechać). Mam nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej. Cristiano się ocknął, Ozil przebudził, Modrić zadebiutował - i to chyba całkiem nieźle, aczkolwiek wciąż potrzebuje czasu. A moich bluzgów na sędziego, kiedy nie uznał bramki Pepe, to chyba nie potraficie sobie wyobrazić. Mimo iż wiem, że faulował. No ale jak to tak? Przecież to było dla jego nowonarodzonej córeczki!
   Ogółem mówiąc jest dobrze i coś czuję, że będę miała dzisiaj dobry dzień :)

SONDA

   A teraz przechodzę do drugiej sprawy, o której chciałam napisać. Jeśli czytacie moje blogi, to zapewne wiecie, że większość z nich powoli chyli się ku końcowi. Według moich obliczeń w październiku bądź listopadzie powinnam zacząć coś nowego. No właśnie, tylko co? Jeśli o mnie chodzi to moimi faworytami są "Życie zna odpowiedź" z Ricardo Kaką oraz "Himmel hilf" z Michaelem Ballackiem. To pierwsze opowiadanie mam już zaczęte, liczy sobie póki co 3 rozdziały, ale od dłuższego czasu nie napisałam tam ani słówka. Jednak jest już w miarę przemyślane. Ogólną fabułę znam, potrzeba mi teraz tylko wątków pobocznych i może jakiś nowych, ciekawych bohaterów. Ale to wszystko wyjdzie w praniu (pewnie i tak pozmienia mi się koncepcja jeszcze z kilka razy).
   Drugie ma już 13 rozdziałów i to chyba dostateczny powód, aby je rozpocząć. Tylko nie wiem, co powiedziecie na Ballacka? Ja wiem, że to raczej mało lubiany piłkarz, bo teraz przede wszystkim Real i Barcelona są w modzie. Jednak potrzebowałam do tej historii piłkarza starszego, który boryka się z różnymi problemami - nie tylko sportowymi, ale także życiowymi. Moja przygoda z piłką nożną zaczęła się właśnie od Michaela, dlatego go wybrałam. Muszę także zaznaczyć, że nie jest to wesołe opowiadanie i wiążę z nim ogromne nadzieje, bo od dawna potrzebowałam takiej historii, aby odpocząć od wesołych Hiszpanów, gorącego Madrytu, zabawy, śmiechów...
   W planach mam także kolejne opowiadanie z Ozilem (wiem, że Was nim męczę, ale mi się on nigdy nie znudzi), jednak póki co nie chcę go zaczynać. Jest także "Droga do Tamesis" z Torresem, ale nie napisałam jeszcze nic, a co gorsza nie umiem się za to zabrać. Przed oczami mam pierwszą scenę, kilka akcji i ogólny zarys, ale żadne zdanie nie chce wyjść spod moich palców. Widzę Wasze komentarze na tym blogu i bardzo chciałabym zacząć je pisać, jednak blokada mi na to nie pozwala.
   Ah! Zapomniałabym! Fanki siatkówki niech się nie martwią. Winiara będę pisać jak skończy się "Lawina nieszczęść" i jest to niepodważalne. :)
   Co myślicie? Pomożecie mi? Wszystkie blogi znajdziecie po prawej stronie w zakładce "Opowiadania planowane". Potrzebuję porady, bo nie wiem o czym byście chciały najbardziej poczytać...


Startuje Primera Division

   Całe lato czekałam na ten moment. Nie pomogło Euro, nie pomogły Igrzyska Olimpijskie, bo nic nie może zastąpić ligi hiszpańskiej i Realu Madryt!
   Zaczynamy z grubej rury - 19 sierpień, godzina 19:00, Santiago Bernabeu i... Valencia! Terminarz jest taki sobie, ale z jednego się cieszę. Że federacja zastosowała się do próśb i ligowe Gran Derbi będą już w październiku. Dzięki temu uniknie się później koligacji z fazą pucharową Ligi Mistrzów. Nie chciałabym, aby powtórzyłaby się sytuacja z poprzedniego sezonu, kiedy to Real grał w półfinale LM z Bayernem Monachium, trzy dni później z Barceloną, a za kolejne kilka dni rewanż z Bawarczykami. Taki nawał, tak ważnych meczy, nikomu nie wychodzi na dobre. A przecież trzeba brać pod uwagę także sytuację, która pojawiła się w 2011 roku, kiedy praktycznie cały kwiecień emanował w Derby Europy!
   A skoro już zaczęłam temat Barcelony i Gran Derbi, to wszyscy kibice tych drużyn zapewne wiedzą, że pierwsze starcie tych ekip odbędzie się już za sześć dni w ramach Superpucharu Hiszpanii. Pierwszy mecz będzie na Camp Nou, drugi - 29 sierpnia - na Bernabeu. Oba mecze są o 22:30 i będą emitowane na TVP.
   Zobaczymy jak to będzie. To początek sezonu i żadna ekipa nie jest na pełnym gazie, ale z pewnością emocji nam nie zabraknie. W końcu mecze tych drużyn zawsze cieszą się sporym powodzeniem. I chyba nawet późna pora nie odstraszy najwierniejszych kibiców, chociaż moim skromnym zdaniem 22:30 to dość zaskakująca i niestosowna godzina. Należę do grona tych kibiców, którzy chwalą sobie model rozgrywania meczy w Anglii lub Niemczech; za dnia, kiedy świeci słońce, na trybunach bawią się całe rodziny... Cóż, nie ja ustalam grafiki - a szkoda :)
   Poruszyłam temat Niemiec, więc może słówko o Bundeslidze - mojej ulubionej lidze. Niestety jeszcze się nie zaczęła. Startuje w piątek, 24 sierpnia. Zgodnie z tradycją inauguracja przypadnie mistrzowi poprzedniego sezonu, w tym przypadku Borussi Dormtund. Mecz na Signal Iduna Park rozpocznie się o 20:30, a przeciwnikiem Lewandowskiego, Gotze, Reusa i innych będzie drużyna z Bremy, czyli Werder (do którego mam ogromny sentyment, gdyż był to poprzedni klub mojego Ozilka).
   Kończąc powiem, że nie mogę się doczekać, kiedy wreszcie zacznie się ten piłkoszał! Wakacje wakacjami - fajna sprawa, ale ten piłkarski przestój jest po prostu nie do zniesienia! :)
   A Wy na co czekacie najbardziej?


Siatkarze odpadają z turnieju

   Cóż... Jestem kilka minut po zakończeniu meczu i możliwe, że będę gadać jak potłuczona.
   Emocje były wielkie, oczekiwania chyba jeszcze większe. Ja byłam święcie przekonana, że nasi chłopcy wygrają (chyba nie mogłabym nazwać siebie kibicem, gdyby tak nie było). Zawsze powtarzam, że aby być najlepszym trzeba pokonać najlepszych... Dzisiaj byliśmy gorsi.
   Trudno podać konkretny powód. Nie będę się bawić w analizy i szukać winnych. Bo tu nikt nie jest winien. Rosjanie byli po prostu lepsi w każdym aspekcie gry: w zagrywce, ataku, bloku, obronie... Jak to powiedział Zbyszek - "Zabrakło nam argumentów na Rosję".
   Nasi chłopcy dali z siebie wszystko, walczyli dzielnie, nie poddali się. Można mieć pretensje, że sami zgotowali sobie taki los (ludzie mówią - przecież wystarczyło wygrać mecz z Australią). Być może jest w tym jakaś prawda, ale prędzej czy później i tak trafilibyśmy na Rosjan, którzy idą jak burza i zmiatają wszystko, co stanie im na drodze.
   Ja jestem z nich ogromne dumna, bo zostawili na parkiecie całe serducho, mnóstwo sił, krew, pot i łzy. I mimo iż wolałabym widzieć ich łzy radości, to cieszę się, że udało im się awansować na tak prestiżowy turniej jak Igrzyska Olimpijskie. Wiele się nauczyli, zebrali niezbędne doświadczenie, które zaprocentuje na kolejnych wielkich imprezach. Należy pamiętać, że dla większości z nich były to pierwsze igrzyska, a przecież oni są tacy młodzi. Jeszcze nie jedna olimpiada przed nimi, dopiero wchodzą w ten idealny dla siatkarza wiek. Będą jeszcze lepsi - jestem o tym przekonana.
   Bardzo mi jest przykro, żal mi ich, bo wiem jak bardzo tego pragnęli. Każdy z nich powtarzał, że to najważniejsza impreza ich życia - ale panowie: z pewnością nie ostatnia. Spróbujemy za cztery lata (jakkolwiek śmiesznie to nie zabrzmi). Ja zawszę będę z Wami, bo co jak co, ale nie każdy fan wstaje o trzeciej w nocy, aby obejrzeć mecz... Pamięta się Puchar Świata, oj pamięta :)
   Mamy wspaniałą drużynę, z utalentowanymi graczami i przede wszystkim niesamowitym trenerem, który dał nam wiele radości. I jeśli usłyszycie, że ktoś ma jakieś wątpliwości do Andrei to przysyłajcie go do mnie :) Bo mieliśmy już świetnych Lozano, Castellaniego, ale Anastasiego mamy jedynego w swoim rodzaju.
   Na koniec chciałabym podziękować siatkarzom za walkę, poświęcenie i spełnione marzenia. Marzyliśmy o sukcesach i oto je mamy. Jestem z nimi od paru lat i na pewno nie zaprzestanę kibicowania. Taka drużyna zasługuje na wsparcie. Kibiców mamy jedynych w swoim rodzaju, powtarza to każda drużyna, która przyjeżdża do Polski, a nawet Argentyńczyk Luciano De Cecco przyznał, że kibicami jesteśmy najlepszymi na świecie. Kochani, mamy powody do dumy. Możemy chodzić z wysoko podniesioną głową i z wypiętą piersią, bo wielu chciałoby być na naszym miejscu.
   To nie jest koniec. Przecież ci zawodnicy nie odejdą, nie zapadną się pod ziemię. Oni ciągle będą i wciąż będą się poprawiać. Niebawem kolejne wielkie imprezy, w tym przyszłoroczne Mistrzostwa Europy, które zorganizowane będą w Polce i Danii oraz Mistrzostwa Świata 2014, które również odbędą się na naszych polskich boiskach. Myślicie, że przegramy u siebie jak piłkarze? Nie sądzę!