Wesołych Świąt!

   Nastał grudzień, a wraz z nim potworna pogoda, śnieg i mróz - czyli coś czego szczerze nienawidzę. Nie cierpię zimy! Zawsze źle się czuję, nie mam na nic chęci i są to najgorsze trzy miesiące roku. I nie pomaga nawet to, że w styczniu mam urodziny, bo z roku na rok, coraz bardziej chciałabym zapomnieć o tej dacie.
   Jednak grudzień to dla wielu z nas przede wszystkim Święta Bożonarodzeniowe.
   Ze mną chyba jest coś nie tak, bo tak samo jak zimy - świąt nie trawię. Denerwuje mnie ta bieganina i fakt, że nie można zrobić normalnie zakupów. Denerwują mnie kolorowe choinki i świecidełka porozwieszane w najważniejszych miejscach miasta. Denerwuje mnie również to kupowanie prezentów. Jednak najbardziej nie mogę znieść tej sztuczności, fałszywego uśmiechu, gadaniny o wybaczaniu błędów. Podczas świąt czuję się jak w teatrze, bo każdy członek rodziny musi odegrać rolę kochającego, dobrego człowieka. A przecież wszyscy doskonale się znają i wiedzą, że ten jeden wieczór nie zmieni postrzegania o danej osobie.
   Najchętniej zamknęłabym się w pokoju na trzy dni. Wyszłabym, jak byłoby już po wszystkim, a potem znów bym się zaszyła, aby przeżyć kolejny koszmar - Sylwester. Nie wiedzieć czemu, ale ta impreza już nie cieszy mnie od kilku lat, a moim ulubionym zajęciem w ostatni dzień roku jest siedzenie na kanapie, oglądanie filmów, zajadanie się pizzą i picie wina. Żałosne? Być może, ale to moje. A jak wiadomo, każdy ma swój sposób na dobre samopoczucie.
   Niemniej jednak chciałabym Wam życzyć wesołych świąt, dużo radości i samozadowolenia, szczęśliwego Nowego Roku - aby okazał się lepszy niż 2012 i spełnienia wszystkich marzeń i planów w tym pechowym 2013!


Nominacja

   Hej!
   Przybywam dzisiaj z pewną zabawą - nie bardzo wiem czemu ma służyć - ale skoro ktoś mnie wybrał, to postanowiłam odpowiedzieć. Za nominację dziękuję Pustaczkowi.
   A teraz śpieszę odpowiedzieć na pytania:

   1. Piłka vs. Siatkówka? 
   Wybór niezwykle trudny, ale mimo wszystko - wciąż football :) 

   2. Ulubione zwierzątko? 
Koty. 

3. Ulubiony muzyk? 
Ostatnio mam fazkę na Olly Mursa. 

4. Człowiek, który mnie inspiruje to... 
Chyba nie ma kogoś takiego. 

5. Moim największym lękiem jest... 
Mam lęk przed uduszeniem. Nie kładźcie mi rąk na ramiona bądź szyję przez zaskoczenie, bo: 
a) możecie nieźle oberwać 
b) zejdę na zawał

6. Co lubisz w sobie najbardziej?
Oczy chyba. 

7. Twoje największe uzależnienie?
Hm... Piłka nożna? 

8. Ulubiony język obcy? 
Deutschesprache! :) 

9. Opowiadanie mojego autorstwa, które uważam za najlepsze to... 
"Strzępy duszy" i "Himmel hilf". 

10. Nie lubię... 
Zimy i śniegu! (w tym momencie)

11. Moim największym marzeniem jest...
Wyjazd do Madrytu na mecz Realu :)

NOMINUJĘ: 
Monikę
Pannę A
Danusię
Kasię
Iswedwolf

PYTANIA:
1. Najfajniejsze wspomnienie z 2012 roku... 
2. Ostatnio przeczytana książka... 
3. Boże Narodzenie czy Wielkanoc?
4. Wymarzony prezent na Gwiazdkę...
5. Pierwsza rzecz, którą robię po przebudzeniu... 
6. Nie lubię... 
7. Twoje postanowienie noworoczne... 
8. United vs. City?
9. Co jadłaś na śniadanie?
10. Osoba, z którą chciałabyś się zamienić życiami na jeden dzień to... 

Powodzenia! :)

 Madryt <3

Nowy blog

   Cześć! Dawno mnie tu nie było, bo w sumie nie miałam o czym pisać. Ciągle tylko praca, praca, praca... Ale ostatnio dużo myślałam o moich blogach. Wena mnie opuściła i bardzo martwię się, co będzie ze "Śmiechem dziecka", bo kompletnie nie mam zapasów... Wczoraj lekko się spięłam i naskrobałam piąty rozdział, ale daleki jest on od ideału. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie.
   Jednak nie zaprzestałam tylko na myśleniu o blogach. Do głowy spadł mi pewien pomysł na nowe opowiadanie. Chciałabym połączyć świat muzyki z piłką nożną, i dlatego też powstał blog pt. "Irina Ross". Będzie to opowieść o młodej piosenkarce - Irinie, oraz francuskim napastniku Arsenalu Londyn - Olivierze Giroud. Temty Premier League są mi wielce dalekie, bo nie przepadam za tą ligą (wszyscy którzy mnie choć trochę znają wiedzą, że kibicuję Realowi, a moją ulubioną ligą jest ta niemiecka), jednak chciałam trochę odejść od tych niemieckich zasad i południowego szaleństwa, dlatego wybrałam deszczową i nieco kojarzącą mi się ze smutkiem Anglię.
   Co będzie się dziać w życiu bohaterów, to na pewno się przekonacie sami (o ile Was to zainteresuje), dlatego nie będę Wam nic opowiadać. Zresztą ja sama nie wiem co się wydarzy, mam ogólny zarys, ale zazwyczaj koncepcja zmienia mi się wraz z kolejnymi rozdziałami.
   Chciałam tylko nadmienić, że w rolę głównej bohaterki wcieli się moja ulubiona wokalistka. Nie jest to talent na miarę Beyonce czy Christiny Agiulery, ale bardzo ją lubię. Naprawdę nazywa się Mandy Capristo i pochodzi z Niemiec. Karierę rozpoczęła wygrywając w 2006 roku program Popstars i jednocześnie wchodząc w skład girlsbandu Monrose. Ich dwie piosenki "Shame" i "Hot Summer" były dość popularne u nas, zespół kilka razy wystąpił nawet w Polsce, więc może je kojarzycie. A jak nie to odsyłam na You Tuba.
   Jak to bywa z zespołami z castingu, Monrose się rozpadło, a dziewczyny poszły swoimi drogami. Mandy w tym roku wydała solową płytę pt. "Grace", pochodzą z niej już dwa single "The way I like it" (użyłam tej piosenki do zwiastuna "Europejskiej gry") oraz "Closer". Sama postać Mandy może być Wam znana z moich opowiadań, bowiem już kilka razy wykorzystałam jej wizerunek w swoich opowiadań np. w "Euro skandalu" wystąpiła jako Wiola, a w "Europejskiej grze" jako Tamara.
   Mam nadzieję, że spodoba Wam się nowe opowiadanie :) I oby było ono przetarciem dróg dla mnie, impulsem dla weny, bo naprawdę brakuje mi pisania. Zostawiam Was z nową historią oraz nową piosenką Mandy nagraną do filmu Disneya - "The great divide". Enjoy!




Pięćdziesiąt twarzy Greya

   W poniedziałek wybrałam się do księgarni. I nie ma w tym nic dziwnego, gdyż księgarnia to dla mnie miejsce obowiązkowe każdego miesiąca. Coś na wzór świątyni do której chodzę, aby zaspokoić ducha. Nie zawsze coś kupuję, ale zawsze zaglądam na nowości i przechadzam się po półkach w poszukiwaniu czegoś interesującego.
   W poniedziałek nie musiałam długo szukać, gdyż od razu moim oczom ukazała się książka EL James "Pięćdziesiąt twarzy Greya". Pierwszy raz usłyszałam o niej w radiu, więc myślę sobie - "A niech będzie. Zobaczymy o co tyle zachodu". Wiedziałam, że to książka bulwersująca, a co za tym idzie - ciekawa, więc nie wahałam się i łatwą ręką uszczupliłam swój portfel o 40 zł.
   Mamy piątek, a ja wiem, że były to dobrze wydane pieniądze.
   Książka to powieść dla ludzi - jak to było powiedziane w radiu - którzy nie rumienią się na dźwięk słowa orgazm. Jest to historia młodej kobiety o imieniu Anastasia oraz przystojnego, bogatego Christiana Greya, który skrywa tajemnicę. Jak łatwo się domyślić tą dwójkę ciągnie ku sobie. Dziewczyna mu ulega, jednak nie znając jego drugiego oblicza, jego drugiej twarzy.
   Christian to mężczyzna, który lubi sprawować nad wszystkim kontrolę, nad swoją wybranką również. Poszukuje tzw. "uległej", która spełni wszystkie jego zachcianki seksualne. I wierzcie mi, że nie ma on zwykłych zachcianek, bo w swoim apartamencie skrywa Czerwony Pokój Bólu, w którym można znaleźć przeróżne akcesoria. Christian lubi sprawiać ból, jednak nie taki czysty, ból ten ma sprawiać przyjemność i - ku mojego wielkiemu zdziwieniu - główna bohaterka odczuwa ją.
   Nie chcę zdradzać wszystkiego, bo może ktoś z Was zdecyduje się na zakup, więc nie wszystko mogę napisać. Ja jestem niepoprawną romantyczną i tego typu zabawy są dla mnie wręcz niedopuszczalne, jednak sama nie wiem, czy byłabym w stanie się oprzeć Christianowi. To człowiek dobrze wychowany, dżentelmen, jest bardzo specyficzny, intrygujący, tajemniczy. Potrafi być zabawny, czuły, a za moment wieje od niego grozą. Pomimo całej swojej psychozy, dba o Anastasię i to bardzo. Jest troskliwy, opiekuńczy, czarujący i uwodzicielski. Działa na kobiety i na mnie również zadziałał. Jest w nim coś magnetycznego, coś co przyciąga, hipnotyzuje. Jednak ma wady - jak każdy - i tą wadą jest właśnie ta psychoza sprawowania kontroli, zadawana bólu.
   Jest to książka bardzo erotyczna i wulgarna. Sceny opisane są bardzo odważnie i szczegółowo, dlatego nie raz i nie dwa na moich policzkach pojawił się rumieniec. Jednak jestem nią zachwycona, gdyż postacie są wykreowane znakomicie, fabuła nie jest oklepana i nigdy nie wiem, co wymyśli szanowny Pan Grey.
   Zaczęłam czytać książkę we wtorek, mamy piątek, a ja już ją skończyłam (ma 606 stron). Nie byłam w stanie się oderwać, zawalałam noce, a o poranku pierwszą rzeczą po przebudzeniu było sięgnięcie po książkę. Zakończenie jest zaskakujące (przynajmniej dla mnie), nie jestem nasycona i chcę więcej, i więcej, i więcej! Do tego stopnia, że urządziłam sobie dzisiaj spacerek do Empiku, w celu zakupu drugiego tomu (to jest trylogia), ale dowiedziałam się, że premiera będzie w środę, 7 listopada. Jak ja mam wytrzymać te 5 dni?! No jak?! To chyba doskonale obrazuje poziom tej książki. Jest naprawdę dobra, dlatego polecam ją wszystkim pełnoletnim :)


Jesienna depresja

   Nigdy nie należałam do osób, na które działa pogoda, pora roku, i tym podobne rzeczy. Ale chyba się starzeję, że za oknami szato i ponuro, pada deszcz, wieje zimny wiatr, a ja mam zachwianie poczucia własnej wartości. I nie wiem czym to jest spowodowane, bo przecież to, o czym zaraz Wam powiem, funkcjonuje od paru lat, praktycznie od zawsze, i wydawać by się mogło, że powinnam się do tego przyzwyczaić. Przyzwyczaiłam się, ale nie wiem dlaczego ostatnimi czasy tak bardzo o tym myślę. Chyba po prostu chcę spędzić czas w miłym towarzystwie, pogadać, pośmiać się i posłuchać o tym, co słychać o moich znajomych.
   Jestem osobą dość nieśmiałą. Bardzo ciężko jest mi nawiązać nowe znajomości. Nie specjalnie to lubię, bo za każdym razem trzeba powtarzać te same fakty z własnego życia. Najlepiej czuję się w towarzystwie osób, które znam, dlatego też wolę spędzić wieczór przy piwie w miłym pubie, niż w zatłoczonej i głośnej dyskotece, gdzie krząta się mnóstwo dziwnych ludzi. Mam grupkę znajomych z liceum, z którymi spotykam się od czasu do czasu. Są to mniejsze lub większe imprezki, z okazją lub bez. Nic specjalnego. Do niedawna myślałam, że mam trzy bliskie koleżanki, które mogę nazwać przyjaciółkami... Dopiero teraz uświadamiam sobie, że są one jedynie koleżankami.
   Jedną z nich poznałam w podstawówce, jednak nasza znajomość nabrała kolorów dopiero w gimnazjum. Była koleżanką mojej siostry, ale poprzez częste wizyty w moim domu, stała się także moją koleżanką. Jak dobrze liczę znamy się już z 10 lat, z czego cztery spędziłyśmy razem w klasie. Naprawdę bardzo dobrze się rozumiemy, mimo iż jesteśmy kompletne różne. Ona to wulkan energii, gaduła i roztrzepaniec. Jednak po zakończeniu szkoły coś się zmieniło, bo każda z nas poszła w swoją stronę. Nie spotykamy się już tak często jak kiedyś, mimo iż mieszkamy niemalże obok siebie. Brakuje mi naszych wspólnych wypadów na miasto. Lubiłam to. Nadal to robimy, ale stanowczo za rzadko. Czuję, że to nie jest już ta sama przyjaźń.
   Koleją "przyjaciółkę" poznałam w gimnazjum, więc znamy się równie długo. Sytuacja jest podobna. Mieszka niedaleko, jednak poszłyśmy w swoje strony, a dodatkowo ona znalazła chłopaka, którego ja nie bardzo lubię. Zresztą - nawet go nie znam, mimo iż ona spotyka się z nim już od dwóch czy trzech lat. Dziwne nie?
   Trzecią poznałam w liceum, ale dopiero w ostatniej klasie się zakumplowałyśmy. Wszędzie razem jeździłyśmy - na mecze siatkówki, do Gdańska na mecz Polska-Niemcy, na wakacje... Było ekstra! I naprawdę sądziłam, że mogę jej ufać, że to fajna znajomość, która przetrwa lata. Pomyliłam się, bo przez ostatnie dwa miesiące rozmawiałam z nią zaledwie kilka razy i to bardzo ogólnikowo. Zawiodłam się na niej, bo wielokrotnie opowiadałam jej, jak się czuję, jak traktują mnie ludzie...
   A nie traktują mnie fair.
   Dopiero po skończeniu szkoły zdałam sobie sprawę, że większość kolegowała się ze mną tylko dlatego, że dobrze się uczyłam. Byłam potrzebna do spisywania zadań, podpowiadania na sprawdzianach, pożyczania zeszytów i książek. Nie mam im tego za złe, bo tak było zawsze. Od podstawówki ludzie mnie tak traktowali, więc po latach przestałam się tym przejmować. Przyjęłam swoją dolę. Podobała mi się, bo dzięki temu czułam się lubiana i potrzeba. Ale teraz wszyscy oni odeszli, już nie potrzebują moich notatek.
   Jak już wspomniałam spotykamy się czasami. I są naprawdę miłe spotkania. Czuję się przez nich lubiana i akceptowana. Jednak są to tylko znajomi, nie pogadam z nimi o tym, co mi leży na sercu. Na moje przyjaciółki też nie mam co liczyć, bo żadna nie ma czasu, aby pójść na kawę czy zakupy. Zostałam sama, ale co to za przyjemność łazić samemu po galerii, zajadać się pustymi kaloriami w kawiarni, czy oglądać mecz na trybunie bez towarzystwa. Wiem, że jestem nudna, mało ciekawa, może za mało interesująca. To chyba to jest przyczyną tego, że nie mam znajomych.
   Teraz, moim jedynym i najlepszym przyjacielem, który nigdy mnie nie opuści jest mój laptop. Raczy mnie swoją uwagę już od ponad roku. Przy nim zabijam godziny, podczas gdy inni moi znajomi chodzą do kina, spacerują ze swoimi drugimi połówkami, miło spędzają czas na mieście.Tylko, że mój laptop ze mną nie porozmawia, nic mi nie poradzi, nie przytuli i nie powie, że wszystko będzie dobrze. Mój laptop nie ma uczuć. A szkoda, bo przyjaźń z nim wychodzi mi bardzo dobrze.

Ogłoszenia parafialne

   Oh, jak dawno mnie tu nie było... Pewnie nawet nikt tego nie zauważył, ale cóż... :)
   Jakoś ciężko było mi pisać, bo w zasadzie nie wiedziałam o czym. Jednak dzisiaj mam mieszane uczucia, a wszystko przez... no właśnie - Ozilka (bo jakby inaczej) :P
   Spokojnie, to nic wielkiego. Takie rozważania najwierniejszej fanki :) Ale od początku...
   Zacznę od przeprosin, bo wiem, że często czytam Wasze opowiadania z dużym opóźnieniem. Jest to wynik pracy, którą podjęłam miesiąc temu i po powrocie do domu po prostu nie mam na nic siły. Wolne weekendy poświęcam na zaległości i pisanie własnych opowiadań, więc nie jest tak najgorzej. Najważniejsze, że mam zajęcie, a pierwsza wypłata już w piątek! :)
   Skoro o opowiadaniach mowa, to pewnie zauważyliście, że większość z nich jest już skończona. Poczekam aż opublikuję epilogi i wówczas rozpocznę nowe historie. Ku przypomnieniu, bohaterami będą: Michał Winiarski - "Śmiech dziecka", Kaka - "Życie zna odpowiedź" oraz Michael Ballack - "Himmel hilf". Ten ostatni niedawno zakończył karierę, co bardzo mnie smuci, bo niegdyś był on moim mężem! :P Hehe :) Byłam na maska zakochana w Ballacku, a mecze oglądałam tylko ze względu na niego :)
   Wspomniałam o Kace... Ano wspomniałam, więc wspomnę, że oddychamy teraz tym samym powietrzem! Kaka i cała Brazylia przyjechała do Wrocławia na mecz. Mieszkają niedaleko mnie, więc w sobotę wybieram się na łowy! Muszę mieć fotkę z Królewskimi! :) We wtorek byłam na ich pierwszym treningu, ale nie wyszli do fanów. Widziałam jedynie Kakę, ale z bardzo daleka, a reszta tylko mignęła mi w drodze na boisko. Mam czas do wtorku. Będę próbować do skutku :) A później nie omieszkam się pochwalić hehe :)
   Ale do sedna. Miało być o Ozilku, a wyszło jak zwykle. Jak się człowiek rozgada to tak jest. Czy Wy wiecie co on wczoraj/dzisiaj (nie jestem pewna) zrobił? Obciął włosy!
   OBCIĄŁ WŁOSY!
   Nie wiem, co myśleć, bo już przyzwyczaiłam się do jego dłuższych kędziorków. Zresztą ja lubię jak chłopak ma długie włosy. A teraz wygląda jak za czasów Werderu. Wiele osób mówi, że wygląda młodziej. Może i tak, ale jakoś nie mogę się z tym pogodzić hehe ;) Czuję się jak fanki Ramosa, które ubolewały nad jego nową fryzurą. Wiem, że to śmieszne, ale jak się człowiek do czegoś przyzwyczai to wiecie jak ciężko jest zaakceptować zmiany :)
   A Ozilek wygląda teraz tak:


Decyzja

   Na początku chciałabym Wam bardzo serdecznie podziękować za tak liczne komentarze pod poprzednim postem. Cieszę się, że mam tylu czytelników, którym zależy na moim dalszym pisaniu :) Nawet nie wiecie ile radości mi to sprawia. Ale przechodząc do sedna, bo pewnie jesteście bardzo ciekawe na czym w końcu stanęło.
   Po pierwsze wszystkie moje blogi, które obecnie piszę - mniejszymi lub większymi krokami - ale chylą się ku końcowi. I tak:

Madryckie szaleństwo - zostały 2 rozdziały - koniec nastąpi 27. września
Cristiano i ja - zostały 4 posty - koniec nastąpi 17. października 
Europejska gra - zostały 2 posty - koniec nastąpi 18. września
Lawina nieszczęść - zostało 6 rozdziałów - koniec nastąpi 16. października 

   Bezpośrednio po zakończeniu "Lawiny..." wystartuję z opowiadaniem z Michałem Winiarskim (na blogu dostępny jest już prolog, trochę skromny, dlatego nie informowałam).
   Wasze głosy były rozłożone mniej więcej po równo. Dziś już wiem, że pierwszym opowiadaniem, które zacznę publikować będzie "Himmel hilf" z Michaelem Ballackiem. Skończyłam już pisać tą historię i jestem z niej bardzo zadowolona. Nie wiem, czy tak to sobie na początku wyobrażałam, ale efekt końcowy nie jest najgorszy. Mam nadzieję, że Wam także się spodoba.
   Z drugim opowiadaniem mam bardzo duży problem, bo żadne nie zyskało znacznej przewagi Waszych głosów. Cieszy mnie Wasze zainteresowanie Kaką oraz Torresem, ale zdecydowałam, że to o tym pierwszym zacznę pisać. Przysiadłam do Torresa, ale pierwsze trzy rozdziały wyszyły mi raczej średnio, dlatego potrzebuję trochę czasu na to wszystko. A Kaka jest mi bliższy, przede wszystkim przez wzgląd na Real, ale również historia, którą dla niego wymyśliłam, jakoś bardziej do mnie trafia.
   A jakby tego było mało, to wymyśliłam opowiadanie z Benediktem Howedesem, ale muszę napisać kilka notek zanim pomyślę o publikacji. Także dzieje się. I nie martwcie się tym Torresem, bo jeśli uznam, że dany rozdział jest na tyle dobry, by Wam go pokazać, to na pewno to zrobię - ale nie prędzej niż grudzień/styczeń. Musicie śledzić bloga i zaglądać (ewentualnie podpatrywać na moje opisy na GG lub tego bloga). Albo piszcie, pytajcie - przecież ja nie gryzę :) To samo tyczy się Howedesa i Ozilka - który dostał najmniej głosów :(
   Mam nadzieję, że nie czujecie się zawiedzione, Większość z Was także pisze blogi i na pewno wiecie, że niechętnie publikuje się notki, z których samemu nie jest się zadowolonym. Ale jestem dobrej myśli i na pewno nie zrezygnuję z "Drogi do Tamesis".
   Jeszcze raz wielkie dzięki za wszystkie sugestie. 
   Buziole :*

   EDIT: Zdecydowałam się dodać prolog na blogu z Kaką. Zapraszam na:

Hala Madrid!

   Yes, yes, yes!!!
   Był strach i zgrzytanie zębami. Był ligowy falstart (remis z Walencją i porażka z Getafe). Była porażka w pierwszym meczu Super Pucharu Hiszpanii na Camp Nou... Można powiedzieć, że było wszystko, bo nawet Mou czepiał się sędziów :P Real Madryt nie powalał swoją grą, większość piłkarzy myślami była jeszcze na wakacjach. Ale wrócili! Wrócili i to w wielkim stylu!
   Wczorajszy mecz na Santiago Bernabeu był czystą poezją w wykonaniu Królewskich, a zwłaszcza pierwsze 35 minut tego meczu. Wreszcie się przebudzili i pokazali na co ich stać. Zdobyli piękne bramki, wykorzystali błędy rywala, dominowali w środku pola, no i Iker <3
   Ale Pipita... Eh, Gonzalo... Ale i tak Cię kocham! :)
   Wydaje się, że wreszcie wracamy na właściwie tory; mam taką nadzieję, ale wiadomo - nie szalejmy z powodu jednego dobrego meczu (chociaż tak strasznie mi ciężko przestać się uśmiechać). Mam nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej. Cristiano się ocknął, Ozil przebudził, Modrić zadebiutował - i to chyba całkiem nieźle, aczkolwiek wciąż potrzebuje czasu. A moich bluzgów na sędziego, kiedy nie uznał bramki Pepe, to chyba nie potraficie sobie wyobrazić. Mimo iż wiem, że faulował. No ale jak to tak? Przecież to było dla jego nowonarodzonej córeczki!
   Ogółem mówiąc jest dobrze i coś czuję, że będę miała dzisiaj dobry dzień :)

SONDA

   A teraz przechodzę do drugiej sprawy, o której chciałam napisać. Jeśli czytacie moje blogi, to zapewne wiecie, że większość z nich powoli chyli się ku końcowi. Według moich obliczeń w październiku bądź listopadzie powinnam zacząć coś nowego. No właśnie, tylko co? Jeśli o mnie chodzi to moimi faworytami są "Życie zna odpowiedź" z Ricardo Kaką oraz "Himmel hilf" z Michaelem Ballackiem. To pierwsze opowiadanie mam już zaczęte, liczy sobie póki co 3 rozdziały, ale od dłuższego czasu nie napisałam tam ani słówka. Jednak jest już w miarę przemyślane. Ogólną fabułę znam, potrzeba mi teraz tylko wątków pobocznych i może jakiś nowych, ciekawych bohaterów. Ale to wszystko wyjdzie w praniu (pewnie i tak pozmienia mi się koncepcja jeszcze z kilka razy).
   Drugie ma już 13 rozdziałów i to chyba dostateczny powód, aby je rozpocząć. Tylko nie wiem, co powiedziecie na Ballacka? Ja wiem, że to raczej mało lubiany piłkarz, bo teraz przede wszystkim Real i Barcelona są w modzie. Jednak potrzebowałam do tej historii piłkarza starszego, który boryka się z różnymi problemami - nie tylko sportowymi, ale także życiowymi. Moja przygoda z piłką nożną zaczęła się właśnie od Michaela, dlatego go wybrałam. Muszę także zaznaczyć, że nie jest to wesołe opowiadanie i wiążę z nim ogromne nadzieje, bo od dawna potrzebowałam takiej historii, aby odpocząć od wesołych Hiszpanów, gorącego Madrytu, zabawy, śmiechów...
   W planach mam także kolejne opowiadanie z Ozilem (wiem, że Was nim męczę, ale mi się on nigdy nie znudzi), jednak póki co nie chcę go zaczynać. Jest także "Droga do Tamesis" z Torresem, ale nie napisałam jeszcze nic, a co gorsza nie umiem się za to zabrać. Przed oczami mam pierwszą scenę, kilka akcji i ogólny zarys, ale żadne zdanie nie chce wyjść spod moich palców. Widzę Wasze komentarze na tym blogu i bardzo chciałabym zacząć je pisać, jednak blokada mi na to nie pozwala.
   Ah! Zapomniałabym! Fanki siatkówki niech się nie martwią. Winiara będę pisać jak skończy się "Lawina nieszczęść" i jest to niepodważalne. :)
   Co myślicie? Pomożecie mi? Wszystkie blogi znajdziecie po prawej stronie w zakładce "Opowiadania planowane". Potrzebuję porady, bo nie wiem o czym byście chciały najbardziej poczytać...


Startuje Primera Division

   Całe lato czekałam na ten moment. Nie pomogło Euro, nie pomogły Igrzyska Olimpijskie, bo nic nie może zastąpić ligi hiszpańskiej i Realu Madryt!
   Zaczynamy z grubej rury - 19 sierpień, godzina 19:00, Santiago Bernabeu i... Valencia! Terminarz jest taki sobie, ale z jednego się cieszę. Że federacja zastosowała się do próśb i ligowe Gran Derbi będą już w październiku. Dzięki temu uniknie się później koligacji z fazą pucharową Ligi Mistrzów. Nie chciałabym, aby powtórzyłaby się sytuacja z poprzedniego sezonu, kiedy to Real grał w półfinale LM z Bayernem Monachium, trzy dni później z Barceloną, a za kolejne kilka dni rewanż z Bawarczykami. Taki nawał, tak ważnych meczy, nikomu nie wychodzi na dobre. A przecież trzeba brać pod uwagę także sytuację, która pojawiła się w 2011 roku, kiedy praktycznie cały kwiecień emanował w Derby Europy!
   A skoro już zaczęłam temat Barcelony i Gran Derbi, to wszyscy kibice tych drużyn zapewne wiedzą, że pierwsze starcie tych ekip odbędzie się już za sześć dni w ramach Superpucharu Hiszpanii. Pierwszy mecz będzie na Camp Nou, drugi - 29 sierpnia - na Bernabeu. Oba mecze są o 22:30 i będą emitowane na TVP.
   Zobaczymy jak to będzie. To początek sezonu i żadna ekipa nie jest na pełnym gazie, ale z pewnością emocji nam nie zabraknie. W końcu mecze tych drużyn zawsze cieszą się sporym powodzeniem. I chyba nawet późna pora nie odstraszy najwierniejszych kibiców, chociaż moim skromnym zdaniem 22:30 to dość zaskakująca i niestosowna godzina. Należę do grona tych kibiców, którzy chwalą sobie model rozgrywania meczy w Anglii lub Niemczech; za dnia, kiedy świeci słońce, na trybunach bawią się całe rodziny... Cóż, nie ja ustalam grafiki - a szkoda :)
   Poruszyłam temat Niemiec, więc może słówko o Bundeslidze - mojej ulubionej lidze. Niestety jeszcze się nie zaczęła. Startuje w piątek, 24 sierpnia. Zgodnie z tradycją inauguracja przypadnie mistrzowi poprzedniego sezonu, w tym przypadku Borussi Dormtund. Mecz na Signal Iduna Park rozpocznie się o 20:30, a przeciwnikiem Lewandowskiego, Gotze, Reusa i innych będzie drużyna z Bremy, czyli Werder (do którego mam ogromny sentyment, gdyż był to poprzedni klub mojego Ozilka).
   Kończąc powiem, że nie mogę się doczekać, kiedy wreszcie zacznie się ten piłkoszał! Wakacje wakacjami - fajna sprawa, ale ten piłkarski przestój jest po prostu nie do zniesienia! :)
   A Wy na co czekacie najbardziej?


Siatkarze odpadają z turnieju

   Cóż... Jestem kilka minut po zakończeniu meczu i możliwe, że będę gadać jak potłuczona.
   Emocje były wielkie, oczekiwania chyba jeszcze większe. Ja byłam święcie przekonana, że nasi chłopcy wygrają (chyba nie mogłabym nazwać siebie kibicem, gdyby tak nie było). Zawsze powtarzam, że aby być najlepszym trzeba pokonać najlepszych... Dzisiaj byliśmy gorsi.
   Trudno podać konkretny powód. Nie będę się bawić w analizy i szukać winnych. Bo tu nikt nie jest winien. Rosjanie byli po prostu lepsi w każdym aspekcie gry: w zagrywce, ataku, bloku, obronie... Jak to powiedział Zbyszek - "Zabrakło nam argumentów na Rosję".
   Nasi chłopcy dali z siebie wszystko, walczyli dzielnie, nie poddali się. Można mieć pretensje, że sami zgotowali sobie taki los (ludzie mówią - przecież wystarczyło wygrać mecz z Australią). Być może jest w tym jakaś prawda, ale prędzej czy później i tak trafilibyśmy na Rosjan, którzy idą jak burza i zmiatają wszystko, co stanie im na drodze.
   Ja jestem z nich ogromne dumna, bo zostawili na parkiecie całe serducho, mnóstwo sił, krew, pot i łzy. I mimo iż wolałabym widzieć ich łzy radości, to cieszę się, że udało im się awansować na tak prestiżowy turniej jak Igrzyska Olimpijskie. Wiele się nauczyli, zebrali niezbędne doświadczenie, które zaprocentuje na kolejnych wielkich imprezach. Należy pamiętać, że dla większości z nich były to pierwsze igrzyska, a przecież oni są tacy młodzi. Jeszcze nie jedna olimpiada przed nimi, dopiero wchodzą w ten idealny dla siatkarza wiek. Będą jeszcze lepsi - jestem o tym przekonana.
   Bardzo mi jest przykro, żal mi ich, bo wiem jak bardzo tego pragnęli. Każdy z nich powtarzał, że to najważniejsza impreza ich życia - ale panowie: z pewnością nie ostatnia. Spróbujemy za cztery lata (jakkolwiek śmiesznie to nie zabrzmi). Ja zawszę będę z Wami, bo co jak co, ale nie każdy fan wstaje o trzeciej w nocy, aby obejrzeć mecz... Pamięta się Puchar Świata, oj pamięta :)
   Mamy wspaniałą drużynę, z utalentowanymi graczami i przede wszystkim niesamowitym trenerem, który dał nam wiele radości. I jeśli usłyszycie, że ktoś ma jakieś wątpliwości do Andrei to przysyłajcie go do mnie :) Bo mieliśmy już świetnych Lozano, Castellaniego, ale Anastasiego mamy jedynego w swoim rodzaju.
   Na koniec chciałabym podziękować siatkarzom za walkę, poświęcenie i spełnione marzenia. Marzyliśmy o sukcesach i oto je mamy. Jestem z nimi od paru lat i na pewno nie zaprzestanę kibicowania. Taka drużyna zasługuje na wsparcie. Kibiców mamy jedynych w swoim rodzaju, powtarza to każda drużyna, która przyjeżdża do Polski, a nawet Argentyńczyk Luciano De Cecco przyznał, że kibicami jesteśmy najlepszymi na świecie. Kochani, mamy powody do dumy. Możemy chodzić z wysoko podniesioną głową i z wypiętą piersią, bo wielu chciałoby być na naszym miejscu.
   To nie jest koniec. Przecież ci zawodnicy nie odejdą, nie zapadną się pod ziemię. Oni ciągle będą i wciąż będą się poprawiać. Niebawem kolejne wielkie imprezy, w tym przyszłoroczne Mistrzostwa Europy, które zorganizowane będą w Polce i Danii oraz Mistrzostwa Świata 2014, które również odbędą się na naszych polskich boiskach. Myślicie, że przegramy u siebie jak piłkarze? Nie sądzę!


Igrzyska Olimpijskie 2012

     Jak zapewne wiecie jutro zaczynają się Igrzyska Olimpijskie w Londynie. Ja się bardzo cieszę, bo bardzo lubię tą imprezę. Zawsze, kiedy się zaczynają, powtarzam sobie: "Boże, to minęły już 4 lata! Na poprzednich Igrzyskach miałam naście lat, a teraz jestem taka stara!". W tym roku zapewne będzie podobnie, ale zaczekam do jutrzejszego wielkiego otwarcia z tymi wywodami :)
     Te Igrzyska będą szczególne, bowiem jadą nasi siatkarze, których uwielbiam, wielbię, a nawet kocham! Bardzo bym chciała, aby im się udało. Po tym, co wyczyniają w tym roku, coraz bardziej skłaniam się ku tezie, że to właśnie siatkówka powinna być naszym sportem narodowym. Przynajmniej nie mielibyśmy się czego wstydzić ;)
     Kolejna dyscyplina, którą będę śledzić to na pewno tenis, który ostatnimi czasy bardzo mnie kręci. Preferuję męskie wydanie, ale z racji tego, że mamy cudną Agnieszkę, to właśnie jej mecze będę oglądać. Jak dla mnie nie musi wygrać (chociaż bardzo bym tego chciała i bardzo jej tego życzę), ale marzy mi się pokonanie Azarenki, której po prostu nie trawię.
     Żal mi Rafaela Nadala, którego uwielbiam. Niestety nabawił się kontuzji i w ostatniej chwili musiał zrezygnować. Wiadomo - zdrowie przede wszystkim. W tym wypadku będę kibicować Rogerowi Federerowi, który bardzo się poprawił w ostatnich miesiącach. Nigdy nie schodził poniżej poziomu, który sobie wyznaczył, ale myślę, że wygranie Wimbledonu dodało mu skrzydeł. A poza tym Roger to prawdziwy dżentelmen, którego nie da się nie lubić. No i ten uśmiech... :)
     Jeśli chodzi o inne dyscypliny to lubię lekkoatletykę, pływanie, no i oczywiście piłkę nożną! Niestety nie ma Niemców, więc trochę lipa... Za kilkanaście minut zaczyna się mecz Brazylia - Egipt (bo zawody piłki nożnej ruszyły już wczoraj), więc chociaż zobaczę sobie królewskiego Marcelo w akcji :) Odkryłam, że kobieca piłka nożna też nie jest zła! Oglądałam mecz Amerykanek z Francuzkami. Te pierwsze zrobiły na mnie wielkie wrażenie! Przede wszystkim bramkarka Hope Solo oraz napastniczka Alex Morgan. Są niesamowite!
     Tylko spójrzcie: KLIK
     To chyba na tyle. Idę obejrzeć tych Brazylijczyków :)
     Pamiętajcie, że nasi siatkarze pierwszy meczy grają w niedzielę przeciwko Włochom, także zapowiada się mecz "na szczycie".


DRŻYJ LONDYNIE! POLACY NADCHODZĄ!

Dzień dobry

Witajcie!
Jak widzicie przeniosłam swojego głównego bloga na blogspot, a to wszystko dlatego, że obawiam się utraty wszystkiego: opisów, linków, zdjęć... Kosztowało mnie trochę zdrowia stworzenie tego, dlatego ratuję się jak mogę :) W zakładach u góry macie do dyspozycji wszystkie ważne informacje o mnie, moich blogach itd.
Postanowiłam wprowadzić pewną zmianą odnośnie tego bloga. Wy pewnie też tak macie, że czasami chcecie się wypowiedzieć na pewien temat np. jakiś mecz, koncert czy cokolwiek innego, i nie macie gdzie tego napisać. Pod rozdziałami nie wypada, bo to nie na temat. Dlatego postanowiłam, że od czasu do czasu będę tutaj właśnie się udzielać. Nie wiem, czy ktoś będzie miał ochotę to czytać, ale przynajmniej się wygadam :)
To tyle... Idę dalej zgłębiać tajniki blogspota, bo póki co przeraża mnie on :P Ale mam nadzieję, że z czasem będzie lepiej.
Pozdrawiam.