Ja jak zwykle - jak to fajnie ujęła moja znajoma blogerka - zbojkotowałam Sylwestra. Zostałam w domu sama. Miałam w planach całonocne pisanie opowiadań bądź poczytanie jakieś książki. I wiecie, miałam o tym nie pisać, ale to była wyjątkowa noc (chyba dość niecodzienna), więc postanowiłam Wam to opowiedzieć. Nie martwicie się, nie będzie to długa historia.
Mój dzień zaczął się standardowo - praca, ale tym razem do trzynastej, dzięki łasce prezesa. Pojechałam do babci na obiad, aby później wraz z ciocią odwiedzić prababcię w szpitalu. Wizyta nieco się przedłużyła i do domu wróciłam dopiero o osiemnastej. Byłam potwornie zmęczona, ale twardo się trzymałam, bo do północy daleko. Postanowiłam rozkoszować się pysznym winem i filmem Vinci na TVN. I jak pewnie się domyślacie, zmęczenie wzięło górę. Niewielka ilość alkoholu starczyła, abym o godzinie 23 odczuła potworne zmęczenie.
Położyłam się z nadzieją, że głośne fajerwerki obudzą mnie o dwunastej. Nic z tych rzeczy. Obudziłam się już po północy, przez co - przespałam Nowy Rok! :)
Widzę, że miałaś naprawdę ambitne plany. Sama miałam w planach pisanie O-S, ale w gruncie rzeczy wyszło, że napisałam dwa zdania i spędziłam ten wieczór sylwestrowy w towarzystwie moich rodziców.
OdpowiedzUsuńSama oglądałam Vinci na tvn - normalnie jakbyś czytała mi w myślach :D
Masz jakieś postanowienia na Nowy Rok?
Pozdrowionka.
Nie, nie robię postanowień, bo nigdy nie wychodzą. A Ty?
UsuńRaczej jako takich postanowień nie posiadam, bo jakoś nie wierzę w ich realizację. Bardziej ułożyłam sobie w głowie plan, co powinnam wykonać, zrobić przez ten rok 2013 :)
Usuń