Nigdy nie należałam do osób, na które działa pogoda, pora roku, i tym podobne rzeczy. Ale chyba się starzeję, że za oknami szato i ponuro, pada deszcz, wieje zimny wiatr, a ja mam zachwianie poczucia własnej wartości. I nie wiem czym to jest spowodowane, bo przecież to, o czym zaraz Wam powiem, funkcjonuje od paru lat, praktycznie od zawsze, i wydawać by się mogło, że powinnam się do tego przyzwyczaić. Przyzwyczaiłam się, ale nie wiem dlaczego ostatnimi czasy tak bardzo o tym myślę. Chyba po prostu chcę spędzić czas w miłym towarzystwie, pogadać, pośmiać się i posłuchać o tym, co słychać o moich znajomych.
Jestem osobą dość nieśmiałą. Bardzo ciężko jest mi nawiązać nowe znajomości. Nie specjalnie to lubię, bo za każdym razem trzeba powtarzać te same fakty z własnego życia. Najlepiej czuję się w towarzystwie osób, które znam, dlatego też wolę spędzić wieczór przy piwie w miłym pubie, niż w zatłoczonej i głośnej dyskotece, gdzie krząta się mnóstwo dziwnych ludzi. Mam grupkę znajomych z liceum, z którymi spotykam się od czasu do czasu. Są to mniejsze lub większe imprezki, z okazją lub bez. Nic specjalnego. Do niedawna myślałam, że mam trzy bliskie koleżanki, które mogę nazwać przyjaciółkami... Dopiero teraz uświadamiam sobie, że są one jedynie koleżankami.
Jedną z nich poznałam w podstawówce, jednak nasza znajomość nabrała kolorów dopiero w gimnazjum. Była koleżanką mojej siostry, ale poprzez częste wizyty w moim domu, stała się także moją koleżanką. Jak dobrze liczę znamy się już z 10 lat, z czego cztery spędziłyśmy razem w klasie. Naprawdę bardzo dobrze się rozumiemy, mimo iż jesteśmy kompletne różne. Ona to wulkan energii, gaduła i roztrzepaniec. Jednak po zakończeniu szkoły coś się zmieniło, bo każda z nas poszła w swoją stronę. Nie spotykamy się już tak często jak kiedyś, mimo iż mieszkamy niemalże obok siebie. Brakuje mi naszych wspólnych wypadów na miasto. Lubiłam to. Nadal to robimy, ale stanowczo za rzadko. Czuję, że to nie jest już ta sama przyjaźń.
Koleją "przyjaciółkę" poznałam w gimnazjum, więc znamy się równie długo. Sytuacja jest podobna. Mieszka niedaleko, jednak poszłyśmy w swoje strony, a dodatkowo ona znalazła chłopaka, którego ja nie bardzo lubię. Zresztą - nawet go nie znam, mimo iż ona spotyka się z nim już od dwóch czy trzech lat. Dziwne nie?
Trzecią poznałam w liceum, ale dopiero w ostatniej klasie się zakumplowałyśmy. Wszędzie razem jeździłyśmy - na mecze siatkówki, do Gdańska na mecz Polska-Niemcy, na wakacje... Było ekstra! I naprawdę sądziłam, że mogę jej ufać, że to fajna znajomość, która przetrwa lata. Pomyliłam się, bo przez ostatnie dwa miesiące rozmawiałam z nią zaledwie kilka razy i to bardzo ogólnikowo. Zawiodłam się na niej, bo wielokrotnie opowiadałam jej, jak się czuję, jak traktują mnie ludzie...
A nie traktują mnie fair.
Dopiero po skończeniu szkoły zdałam sobie sprawę, że większość kolegowała się ze mną tylko dlatego, że dobrze się uczyłam. Byłam potrzebna do spisywania zadań, podpowiadania na sprawdzianach, pożyczania zeszytów i książek. Nie mam im tego za złe, bo tak było zawsze. Od podstawówki ludzie mnie tak traktowali, więc po latach przestałam się tym przejmować. Przyjęłam swoją dolę. Podobała mi się, bo dzięki temu czułam się lubiana i potrzeba. Ale teraz wszyscy oni odeszli, już nie potrzebują moich notatek.
Jak już wspomniałam spotykamy się czasami. I są naprawdę miłe spotkania. Czuję się przez nich lubiana i akceptowana. Jednak są to tylko znajomi, nie pogadam z nimi o tym, co mi leży na sercu. Na moje przyjaciółki też nie mam co liczyć, bo żadna nie ma czasu, aby pójść na kawę czy zakupy. Zostałam sama, ale co to za przyjemność łazić samemu po galerii, zajadać się pustymi kaloriami w kawiarni, czy oglądać mecz na trybunie bez towarzystwa. Wiem, że jestem nudna, mało ciekawa, może za mało interesująca. To chyba to jest przyczyną tego, że nie mam znajomych.
Teraz, moim jedynym i najlepszym przyjacielem, który nigdy mnie nie opuści jest mój laptop. Raczy mnie swoją uwagę już od ponad roku. Przy nim zabijam godziny, podczas gdy inni moi znajomi chodzą do kina, spacerują ze swoimi drugimi połówkami, miło spędzają czas na mieście.Tylko, że mój laptop ze mną nie porozmawia, nic mi nie poradzi, nie przytuli i nie powie, że wszystko będzie dobrze. Mój laptop nie ma uczuć. A szkoda, bo przyjaźń z nim wychodzi mi bardzo dobrze.